
Historia z życia wzięta, potwierdzająca, że kobiety potrafią być prawdziwymi su**mi! Znaliśmy się od dziecka, praktycznie bywaliśmy nierozłączni, wszyscy dookoła twierdzili, że pewnie będziemy razem. W tamtych czasach śmialiśmy się, że przecież tylko się z sobą bawimy jak to dzieciaki.
Była 2 lata starsza, te dziecinne zabawy przerodziły się w coś więcej jak skończyłem 16 lat. Wiadomo hormony buzują, pierwsze pocałunki, przytulania, seks i tak zostaliśmy parą. Wszystko było na dobrej drodze poza jednym, była chorobliwie zazdrosna, o każdą koleżankę, sms-a, wszystko (ile zdrowy człowiek może coś takiego wytrzymać? Wytrzymywałem.)
Trwaliśmy w tym, kiedyś strasznie imponowało mi, że ktoś tak o mnie walczy (gdzie ja wtedy miałem głowę?) i zabiega, do czasu informacji o ciąży. 19 letni chłopak z dzieckiem na karku, maturą, bez pomocy bliskich, wszyscy się odwrócili. Wiedziałem, że jak ja nie wezmę się w garść to będziemy straceni. I tak jako 19 latek, pracowałem nocami, w dzień chodząc do szkoły i powoli wychodząc na prostą.
Córka rosła, zdrowa i silna, ja pracowałem intensywnie już po szkole, gdzie tylko popadło, żeby jakoś godnie żyć. Ona miała iść do pracy jak tylko córka pójdzie do przedszkola. I tak nasz 3 latek przekroczył próg zbiorowej sali, która miała nam pomóc dorobić się czegoś więcej, tak ustalaliśmy - niestety jaki ja byłem głupi.
Zaczęła pracować, ale już po krótkim czasie, stwierdziła, że to nie dla Niej. Powtarzała: "Chciałeś Panią to rób na Nią" i ciągle zaczęły się kłótnie jak to ja intensywnie ją zdradzam, gdy przesiadywałem do długich godzin popołudniowych, żeby niczego nam nie brakowało.
Po długim siedzeniu w domu stwierdziła, że spróbuje jeszcze raz i tu jest najlepsze. Pracowała w barze, zaczęła mnie zdradzać z innym typem, ale jak to bywa o takich sprawach wszyscy wiedzą tylko nie ty sam. Pochłonięty pracą, opieką nad dzieckiem i jej ciągłymi późnymi powrotami z pracy, a bo to "dłużej mecz leciał" itd. zaczęło coś mi się nasuwać do głowy.
Tak po kolejnej awanturze, rzuciłem mimowolnie "to najlepiej się wyprowadź" i wiecie co? Po 7 latach spakowała się w ciągu jednego dnia i po powrocie z pracy stała w drzwiach i chciała odejść z dzieckiem. Oczywiście powiedziałem, że: "jak chcesz to odejdź, ale córki Ci nie oddam".
I co zrobiła kochająca matka 3 latka, które nosiła pod sercem? Odeszła zostawiając mi małą. Z perspektywy czasu dla nas to była najlepsza decyzja jaką podjęła w życiu, dzięki temu dopiero miałem motywację do działania. Bez niej wszystko zaczęło się układać, w spokoju, bez awantur z moją najśliczniejszą malutką.
Odeszła 4 lata temu, od 2 lat z córką się nie spotyka, nawet o nią nie zapyta. Z tego co słyszałem trzasnęła sobie dwójkę dzieci z fagasem, z którym się puszczała. I to podobno faceci są chu**mi. Nawet nie jest mi przykro.


18 marca 2017 22:49:16 przez Anonimowy
Skomentuj (0)
Dodaj do ulubionych
Podobne
zgłoś



